Dzieciństwo i jego wpływ na dorosłość.

Ostatnio z koleżanką z pracy odbyłam taką oto rozmowę rozmawiając dosłownie o wszystkim zeszłyśmy na temat naszych rodzin, życia itp.
- A Ty kiedy poszłaś do szkoły? - zapytała
- Normalnie jak wszyscy, w wieku 6 lat zerówka, nie chodziłam do przedszkola, a Ty -
- Ja poszłam do szkoły rok wcześniej, z resztą jak się okazało tak jak mój narzeczony, ale oboje dostaliśmy negatywne opinie, bo ja np. miałam zbyt dużą więź z mamą
- Ale co poszłaś?
- Tak, tak nie było problemu - powiedziała - I nie było Ci szkoda? To przecież tak jakby Ci ktoś zabrał rok dzieciństwa? - nierozumiałam - Wiesz czasem lepsze krótkie dzieciństwo niż złe dzieciństwo.

I tak sobie teraz myślę o tym jak duży wpływ na nasze teraźniejsze relacje z równieśnikami, straszymi, młodszymi, z rodziną czy naszymi dziećmi ma nasze dzieciństwo.
Jak wiele od niego zależy.
Nie bez kozery jest też powiedzenie " Czego Jaś się nie nauczy to Jan nie będzie umiał", to dotyczy nie tylko samej nauki takiej szkolnej, ale też życiowej. Jeśli nie nauczymy się kochać to później już łatwiej nie będzie.
Nasze obserwacje rodziców sprawiają, że wiele cech nabywamy mimochodem, czy tego chcemy czy nie.
Sama widzę po sobie, że denerwują mnie rzeczy te które denerwowały moją mamę, nie lubię prosić o pomoc, jak już to rozkazuję, ale gdy byłam mała mówiłam sobie, że ja będę w takich czy innych sytuacjach zupełnie inna. Wczoraj nabyta kuzynka powiedziała mi, że nie maluje się na codzień, bo jej mama też się nie maluje, przez przypadek i ona sobie nie wyrobiła takiego nawyku. Może to i błahostka, ale takie błahostki składają się na nasze cechy charakteru.
   W dzieciństwie lubimy naśladować osoby dorosłe po to, aby w późniejszym wieku być podobnymi do nich. Niesie to za sobą też złe konsekwencje, gdy nasi rodzice np. nie dbają o siebie, a to takie ważne, aby robić regularnie badania, ćwiczyć czy się dobrze odżywiać. To kolejna moja zła cecha nabyta, której z uporem maniaka próbuję się wyzbyć, a która wraca do mnie każdego gorszego dnia.
Teraz sama będąc matką, staram się nauczyć mojego synka samych dobrych cech chociaż to powiem szczerze jest trudniejsze niż naukach tych gorszych. To uświadami mi jaką podejmujemy codzienną walkę, aby być lepszymi ludźmi.
A u Was jak jest? Jakie cechy odiedziczyłyście po rodzicach? A jakich już dopatrujecie się w Waszych pociechach?










Pozdrawiam,
Ana

Zdjęcia pochodzą z prywatnego albumu, prosze o nie kopiowanie.





Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń